MAGDALENA KAWKA
„WYSPA Z MGŁY I KAMIENIA”
Tytuł: „Wyspa z mgły i kamienia”
Autor: Magdalena Kawka
Wydawnictwo: MG
Data wydania: 2013
Gatunek: Powieść obyczajowa
Magdalena Kawka to mistrzyni słowa pisanego, a jedna z
jej powieści obyczajowych od dziś rekomendowana jest w Zachodniopomorskiej
Zatoce Literackiej.
Autorka wywodzi się z małej miejscowości
położonej w środkowo-północnej części województwa zachodniopomorskiego –
z miejscowości Płoty. Kilka lat temu wyjechała ona do Wielkopolski,
konkretnie do Poznania – w pierwotnym zamyśle – na studia, jednak
pozostała tam aż do dziś. Ukończyła socjologię na Uniwersytecie Adama Mickiewicza,
lecz zamiast pracować w zawodzie, pracowała jako florystka, właścicielka
agencji reklamowej, urzędniczka oraz żurnalistka. Początki jej pisania zaczęły się od tekstów do pism branżowych poruszających
tematykę problemów wychowawczych dzieci i młodzieży. Natomiast 5 lat temu nakładem
wydawnictwa Prószyński i S-ka zadebiutowała na niwie powieściowej. Do dnia
dzisiejszego w jej dorobku pojawiło się już kilka powieści obyczajowych.
Jakiś czas temu udało mi się natrafić na powieść debiutancką pt. „Sztuka latania”. Jednak nie pamiętam
dokładnie tej fabuły, bo jak to ktoś kiedyś mądrze powiedział „…książek nie
czyta się po to, aby je pamiętać, lecz po to, aby je zapomnieć, a wszystko
dlatego, aby móc powrócić do nich…”. Tak więc już dziś cieszę się na myśl o
ponownym przeczytaniu debiutu Magdaleny Kawki.
Tymczasem mnie zainteresowała kolejna z
jej powieść pt.
„Wyspa z mgły i kamienia”. Główną bohaterką powieści autorka uczyniła kobietę
dojrzałą, jak to się współcześnie grzecznie określa: 50+, o imieniu Julia, która tak jak i ona mieszka
w Poznaniu. Jednak dla Julii Poznań jest jak bezludna wyspa, na której
przyszło mierzyć się jej z samotnym macierzyństwem. Przyszło poświęcić się pracy zawodowej w szpitalu, jako lekarz-anestezjolog oraz
innym, trudnym do zliczenia obowiązkom. Kiedy czytelnicy
zapoznają się z Julią, znajduje się ona w momencie totalnej metamorfozy. Ale
przemiana ta nie wzięła się znikąd. Kropkę nad tą metamorfozą postawił – a
jakże – mężczyzna(!) – rozstając się z nią. Takie doświadczenie życiowe w
każdej kobiecie wywołuje większe, bądź mniejsze przemiany, np. w wyglądzie
(głównie dotyczy to zmiany fryzury) czy większego zaangażowania się w swoje
pasje, w swoje życie osobiste itp. W przypadku Julii stało się coś, czego
ona sama, a tym bardziej jej najbliższe otoczenie nie przewidziało. Aby
lepiej zobrazować to co się wydarzyło,
cisną mi się na usta słowa piosenki z repertuaru Wandy Kwietniewskiej z zespołem
Banda i Wanda:
- - -
„Nie będę Julią
Wierną na balkonie,
Nie będę Julią
Nawet w snach,
Nie będę Julią,
To mi nie pasuje,
Nie będę Julią,
Nie ten czas
- - -
Nie ten czas
Julia
jako lekarz-anestezjolog dotychczas ze śpiączki farmakologicznej budziła, ale swoich pacjentów. Tak więc niezmiernie ciekawym doświadczeniem stało się dla niej
samej wybudzenie się ze śpiączki, ale takiej życiowej. A budząc się do życia
zamarzyła o podróży na Kretę, a w zasadzie, to o spędzeniu tam reszty swojego życia… I niczym
w gorącej wodzie kąpana, tuż na kilka lat przed przejściem na emeryturę
rezygnuje z pracy w szpitalu… Wbrew córkom, wbrew całej rodzinie,
sprzedaje odziedziczone w spadku kamienice w Polsce, aby móc kupić dom na
Krecie, w małej miejscowości Falasarna. Co też udaje się jej bardzo szybko,
z pomocą Polaków mieszkających na wyspie. W Falasarnie bardzo szybko
zostaje zaakceptowana przez sąsiadów, stając się dla nich przyjaciółką,
powierniczką, sąsiadką na dobre i złe czasy.
Natomiast
sama Kreta okazała się być dla niej, jak to tytuł sugeruje – wyspą z mgły i
kamienia… Z mgły, dlatego że im dalej w jej głąb, tym więcej wątków i
tajemnic zostaje odsłanianych przed czytelnikami oraz rozwianych przez samą
Julię, zarówno tych obyczajowych jak i kryminalnych związanych
z najbliższym jej otoczeniem a także związanych z historią wyspy za czasów
II wojny światowej. Natomiast z kamienia, dlatego że tajemnice
te dotyczą przede wszystkim wykopalisk archeologicznych, które były i są
prowadzone w Falasarnie i w jej
okolicach.
Może
Julia nie jest Indiana Jonesem (w spódnicy), ale do tego ideału niewiele jej
brakuje. Pierwotnie życie na Krecie wiązała ona ze spokojem, sielankowością,
jednak bardzo szybko poprzez zdarzenia, które ją tutaj spotkały, musiała
przewartościować tę ideę.
A
jedynie – stałe i niezmienne w tej fabule zdają się być widoki jakie Julia
ogląda ze swojego okna. A skąd pewność, że tak jest? Wszystko wyjaśni
się, kiedy zajrzycie do bloga osobistego autorki, na którego natrafiłam całkiem
przypadkiem.
Cytując
za autorką: Słowo to farba, dzięki której
powstają obrazy. W tym ma przewagę nad materią, że z tych samych słów każdy
maluje inny obraz. Swój własny, naznaczony indywidulanym rysem. Kreta jest
jedna, ale tyle jej, ilu patrzących. W książce usiłowałam przekazać słowami,
jak ją widzę. Tutaj mogę Wam pokazać, jak naprawdę wyglądają miejsca, o których
pisałam.
Szczegóły w:
Anna-Lena
z Zatoki Literackiej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz