„BESTIA” – POSZUKIWANA ŻYWA LUB MARTWA
A jeśli tak w miejscowości, w
której mieszkasz, pracujesz, uczysz się – grasuje seryjny morderca, który na
swoim koncie ma już kilka istnień ludzkich? Policja dla dobra śledztwa nabrała
wody w usta, lokalne media jak sępy krążą nad tematem, zaś sparaliżowana
strachem społeczność dla zneutralizowania strachu tworzy niestworzone historie
o mordercy – jako o bestii, która wygląda jak nie z tego świata?
Autor polecanego
przeze mnie thrillera pt. „Bestia” -
Piotr Rozmus (rocznik 1983) jest absolwentem doradztwa psychospołecznego,
socjologii oraz profilaktyki społecznej i resocjalizacyjnej. Po godzinach,
kiedy ma tylko przerwę od pracy
zawodowej – czyta powieści sensacyjne, a od jakiegoś czasu pisze własne. Twórczość
Koontza, Kinga, Mastertona czy Browna jest „obowiązkową” w jego prywatnej
biblioteczce. A i wpływy tych autorów stały się bardzo wyraźne w jego debiucie.
Na co dzień autor mieszka w urokliwym Szczecinku. Miejscowość ta stał się
również planem, w którym rozgrywa się większa część powieści „Bestia” (mamy
tutaj nakreślony portret psychologiczny miasteczka; jego władzy, policji, lokalnych
mediów, społeczności, z próbą odpowiedzi na pytanie, jak te struktury radzą
sobie z chwilą pojawienia się zagrożenia w osobie seryjnego mordercy). Poznajemy
Szczecinek także topograficznie. Dzięki fabule dowiadujemy się, że leży on nad
pięknym jeziorem w województwie zachodniopomorskim, że ma okazałe parki, niezmierzone
bunkry z czasów II wojny światowej czy zabytkową wieżę Bismarcka, która stała
się świadkiem makabrycznych zbrodni dokonanych przez powieściową bestię.
Miejscem akcji jest również Szczecin i jego wielkomiejski świat, w którym po
traumatycznych wydarzeniach próbuje na nowo „poskładać się” przechodzący właśnie
na emeryturę – funkcjonariusz policji Robert Donovan. (Autor uczynił go w powieści
synem Polki i Amerykanina). Donovan obiera Szczecinek, wydawałoby się, że na
resztę swojego życia (tam mieszka jego rodzona siostra z rodziną). Miasteczko staje
się dla niego przede wszystkim miejscem, w którym zamierza ukryć się przed
gangsterem – pseud. Łezka. Który kilkanaście lat temu aresztowany przez Donovana, obecnie
wychodzi na wolność. A jak nie trudno się domyślić – żaden gangster nigdy nie wybacza, tym
bardziej policjantowi, który go zaaresztował. A Łezka rzeczywiście po wyjściu z
więzienia obrał sobie za cel upolowanie sobie Donovana, niczym dzikiego zwierza.
Powieść rozpoczyna
się jeszcze w czasie II wojny światowej (prolog) w niezmierzonych bunkrach
Szczecinka. Właśnie tam zrodziło się zło, które w czasach współczesnych (w
fabule jest rok 2012) osiągnęło swoje apogeum, zbierając swoje pokłosie.
Piotr Rozmus bardzo
umiejętnie skonstruował portret psychologiczny seryjnego mordercy. Szczecineccy
policjanci będąc w toku śledztwa nad zabójstwem dwóch kobiet, nad porwaniem
dzieci oraz będąc w procedurze śledztwa nad zamordowanym i oskalpowanym przez bestię
kierowcą nocnego autobusu miejskiego, przy współpracy Donovana, biegłego
psychiatry czy lokalnych mediów, powątpiewają czy w ogóle mają do
czynienia z człowiekiem?! Łapiąc się dość często na myśleniu, że podążają za
samym diabłem. I tutaj nie pomylili się, gdyż bestia zrodziła się pod ekspresją
rytualnych mszy satanistycznych, odbywających się w podziemiach Szczecinka, i
to już od kilkudziesięciu lat. A jak wykazało śledztwo, proceder ten stał się prawie
że przedsięwzięciem rodzinnym, przekazywanym z pokolenia na pokolenie. Na dobrą
sprawę, to kim okaże się guru sekty
(który z bohaterów powieści nim jest) oraz jakimi defektami natury naznaczona
jest tytułowa bestia – myślę że może zaskoczyć nawet najbardziej wprawionych w zagadkach kryminalno-literackich
– czytelników.
Mnie zapadło w pamięć
szczególnie jedno zdanie powieści, które zdołało wprowadzić mnie w klimat grozy,
sprawiając że ciarki przeszły mi po plecach, i to nie jeden raz, a i serce
zabiło szybciej. Jest to zdanie, które opisuje moment, kiedy tytułowa bestia na
oczach czytelników ma zamiar dokonać swojej pierwszej zbrodni. W miejscu tragedii
późnym wieczorem, zimową porą w okolicach wieży Bismarcka w Szczecinku mamy
trzech bohaterów: przyszłą ofiarę, którą jest młoda dziewczyna, bestię oraz wronę…:
„Trzy serca biły w zwariowanym tempie, a
za moment miały, o ile to możliwe, bić jeszcze szybciej. Jedno z przerażenia,
drugie z podniecenia, a trzecie z ciekawości…” (s. 16).
Według mnie autor
„Bestii” udowodnił, że stopniowanie napięcia jest jego mocną stroną. Debiut
literacki jest udany, iście z piekła rodem. Dlatego z niecierpliwością czekam na
kontynuację wątku, którą autor już jakiś czas temu zapowiedział. Tymczasem kilka
tygodni temu na rynku wydawniczym ukazał się kolejny thriller autora pt.
„Kompleks Boga”, który również zakotwiczony jest w jednym z miast w województwie
zachodniopomorskim.
Ale tymczasem polecam
Wam „Bestię”, która grasuje po Szczecinku
– oczywiście tym powieściowym – ale myślę, że także miasteczku godnym odwiedzenia nie
tylko literacko.
[Anna-Lena z Zatoki Literackiej]
Czuję się przekonana :) Chętnie przeczytałabym tę książkę :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. W takim razie proszę polować na Bestię. Polecam :-)
OdpowiedzUsuń