Powered By Blogger

Fanpage Anna Lena z Zatoki Literackiej

poniedziałek, 27 lipca 2015

[zapowiedź]


Cyklon tropikalny, którego meteorolodzy zdążyli ochrzcić imieniem "Nemezy", wciąż rozwija się nad ciepłymi wodami oceanicznymi, przybierając na sile. Za kilka dni spodziewany jest u wybrzeży Zachodniopomorskiej Zatoki Literackiej.
Dokładnie 1 sierpnia osiągnie swoje apogeum, stąd imię jego Nemezy.
Cyklon w swoim spokojnym oku przyniesie kolejną książkę polecaną za sprawą Zachodniopomorskiej Zatoki Literackiej zatokaliteracka.blogspot.com


foto/
Tak wygląda aktualna cyrkulacja atmosferyczna Nemezego (zdjęcie satelitarne z 27 lipca 2015 r. stan na godz. 20.00 czasu środkowoeuropejskiego).
A na dobrą sprawę, tak wygląda okładka, jeszcze zaszyfrowana, książki którą polecać będę Wam już wkrótce.

[Anna-Lena z Zatoki Literackiej]

niedziela, 12 lipca 2015


MONIKA MARIN
 „KRONIKI SALTAMONTES – TAJEMNICZE BRACTWO”

Pochodząca ze Szczecina autorka Monika Marin na tegoroczny Dzień Dziecka – wszystkim dzieciom, ale także dorosłym czytelnikom –  sprawiła nie lada niespodziankę, wydając drugi tom cyklu przygodowego Kroniki Saltamontes. Tajemnicze bractwo.

Niewtajemniczonym w klimat fabuły (jeszcze niewtajemniczonym) – należy się krótkie resume w postaci kilku kronikarskich zdań zachęcających do przeczytania pierwszego tomu cyklu pt. „Ucieczka z mroku”. Bohaterami są dwaj chłopcy: ośmioletni Adam (w życiu posługujący się głównie sercem i intuicją) oraz starszy, około dwunastoletni o imieniu Aleks. Chłopcy natrafili na siebie w sierocińcu w Szczecinie. Przyjaźń która ich tam połączyła, bardzo szybko przerodziła się w braterską więź. Kiedy czytelnicy poznają historię tych chłopców, dobiega końca II wojna światowa, a z nią trwa ewakuacja domu dziecka do Heidelbergu w Niemczech. Wiele nieoczekiwanych sytuacji sprawia, że losy chłopców zostały rozdzielone. Przewidując taki scenariusz, chłopcy obiecali sobie jeszcze w sierocińcu, że miejscem docelowym do którego każdy z nich będzie podążać – będzie wylosowana przez nich na mapie wioska Iliano we Włoszech. A pomagać będzie im w tym skonstruowana przez obu maszyna do produkowania szczęścia, która odnajdzie ich dla siebie oraz odnajdzie dla nich szczęście w ramionach nowych, kochających rodziców. Co ważne, i stanowi główny wątek powieści, Adamowi podczas tułaczki po powojennej Europie, oprócz przyszywanej rodziny dla niego i Aleksa, udaje się natrafić w mrocznych tunelach podziemnego miasta w Cahors na ślady istnienia tajemniczego Bractwa Saltlamontes, którego symbolem jest niepozorny konik polny…
Od tego momentu w życiu chłopców już nic nie będzie takie samo …


I oto do rąk czytelnika trafia kolejny tom cyklu. Bohaterów powieści spotykamy po pięciu latach od zakończenia II wojny światowej (o pięć lat starszych). Po nitce do kłębka – poznajemy dokładniejszą historię, jak dotychczas, bardzo tajemniczego Bractwa Saltamontes. Poznajemy kustosza Bractwa o symbolicznymi i bardzo literackim imieniu – Horacy. A także podszywającego się pod jego osobę demagoga, którego wielkim pragnieniem jest przywłaszczenie sobie dóbr materialnych i wytworów niematerialnych zgromadzonych przez Bractwo przez stulecia istnienia.

ZANIM ROZPOCZNIECIE  LEKTURĘ – WASZĄ UWAGĘ PRZYKUJE…

Zamieszczone w książce ilustracje są bardzo dopracowane, a przede wszystkim klimatyczne, i jak się okazuje z fabułą tworzą zgodną całość (bo jak pokazuje doświadczenie, nie zawsze idzie to w parze). Mnie zainteresowało w nich to, jaką to mityczną i religijną symbolikę odkrywają przed czytelnikami czyli to, co akurat autorka Monika Marin zaszyfrowała we fabułę. Już sama okładka - jako pierwsza skupia na sobie uwagę… Tak sobie pomyślałam, że jej autorzy znaleźli się pod niesamowitym wrażaniem fresku Michała Anioła pt. „Stworzenie Adama”. A to dlatego, gdyż na pierwszym planie okładki umieścili dłonie Adama oraz jego Stwórcy na tle wzburzonego morza. Dzieło to nawiązuje do sceny ze Starego Testamentu, a dokładnie z Księgi Rodzaju, w której Bóg powołuje do życia pierwszego człowieka. I cóż to za niezwykła zbieżność, gdyż jednym z bohaterów powołanych do życia przez Monikę Marin jest właśnie Adam, który niczym pierwszy człowiek swojego Stwórcy okazuje się być bardzo ważny dla Bractwa Saltamontes (które dostrzega w nim swojego opiekuna, strażnika oraz wybawiciela od czarcich mocy fałszywego Horacego). A jak księgi Bractwa głoszą, Adam jest właśnie tym wyczekiwanym przez dziesięciolecia chłopcem, o niezwykłej intuicji i nadprzyrodzonym konstruktorskim umyśle, który miał pojawić się w krytycznym momencie, aby uratować zarówno Zgromadzenie, jak i podziemne miasta rozsiane pod Europą, które są ostatnimi bastionami wolnej myśli, prawdy, przyjaźni, miłości i innych niemierzalnych wartości. Bo w końcu głównym powodem ich powołania przed wiekami było uratowanie szlachetnych ludzi, ich dóbr materialnych oraz wytworów kultury niematerialnej.

Aby misja ratunkowa powiodła się, Adam wiedziony jakimś niesamowitym instynktem oraz intuicją, po raz kolejny musi przemierzyć pół Europy (blisko 2000 km z Iliano we Włoszech do Rondy w Hiszpanii) do miejsca, gdzie oczekuje go Horacy. A Horacy, to nie kto inny, jak tajemniczy nestor, który pojawiał się w snach Adama już w pierwszym tomie powieści – niczym Anioł Stróż, zapowiadając w nich swoją obecność na stronach kolejnego tomu cyklu. Horacemu bez wątpienia przyświeca misja uwalniania z Mroków Ciemności dobrych, szlachetnych ludzi, wiodąc ich ku przygodzie w odkrywaniu Tajemniczego Bractwa.
I w tym momencie już nie mogę doczekać się trzeciego tomu cyklu, który ma ukazać się jeszcze w tym roku kalendarzowym.

PS. A Pani Monice Marin dziękuję za egzemplarz autorski z przeuroczą dedykacją…


Poleca
Anna-Lena z Zatoki Literackiej