Z czym kojarzy się Wam stary strych..?
foto by Anna-Lena z Zatoki Literackiej
Ile osób zapytanych, tyle różnych
odpowiedzi otrzymanych.
(Ależ mi się zrymowało).
Ale wracając do odpowiedzi,
jednym strych kojarzyć będzie się z duchami i mrocznymi opowieściami o nich, drugim
ze zbędnymi przedmiotami, które właśnie na strych trafiają, a jeszcze
innym z tajemniczymi dźwiękami...
A co powiecie na to… w pewnym
starym domu, na jego strychu został odkryty kufer, a w nim pewien
rękopis, który prawdopodobnie jest kontynuacją losów Małego Księcia Antoine’a de Saint-Exupéry’ego. A swoją drogą –
strych to idealne miejsce dla Małego Księcia. Gdzie jak gdzie, ale tutaj chyba najbliżej będzie mu do gwiazd i do
planety, na której pozostawił osamotnioną Różę.
„Mały Książę ze strychu” Janusza Włodarczyka to pewnego rodzaju suplement, bądź uzupełnienie
historii Małego Księcia. Jego autor już od czasów dzieciństwa zauroczony jest historią
Saint-Exupéry’ego, i to do tego stopnia, że opowieść o chłopcu towarzyszy mu
w wielu ważnych momentach życia.
Autor-narrator: „Znam ją prawie na pamięć, ale co jakiś czas,
gdy już wyczytam wszystko z mojej
domowej biblioteczki. Wyciągam tę sfatygowaną, i wkraczam w lepszy świat małego
chłopca…”
Odczuwając już pewien niedosyt - postanowił to zmienić. Nie zwierzając się nikomu w wolnych chwilach
zaczął tworzyć fabułę Małego Księcia ze
strychu i podobnie jak Antoine’a de
Saint-Exupery, tworząc do niej rysunki… I tak niespodziewanie dla wielu, kilka
tygodni temu, w trakcie sezonu wakacyjnego Mały Książę „zszedł” ze strychu nakładem wydawnictwa Novae Res. W
życiu zawodowym autor i jednocześnie narrator opowieści nie buja w obłokach i
nie spogląda przez teleskop, ale za to przez szkiełko i oczko z
racji wykonywanego zawodu – optyka.
Dlaczego akurat tą propozycję
książkową postanowiłam zarekomendować za sprawą Zachodniopomorskiej Zatoki
Literackiej? Jest wiele powodów, ale jednym bardzo istotnych wśród nich jest ten,
że autor mieszka i pracuje w położonym pośród lasów i malowniczych jezior – Myśliborzu,
tym w województwie zachodniopomorskim.
Narrator na strychu w babcinym domu
znajduje pożółkłe kartki, na których zapiski zaszyfrowane są w nieznanym jemu
języku. W ich odkodowywaniu pomaga przyjaciel – artystyczna dusza MoonBard, który
jak się okazuje jest biegły w języku francuskim, a w którym zapiski są
dokonane. To on naprowadza narratora na to, że mogą być to nieznane historie
Małego Księcia, które z jakiegoś powodu nie znalazły dla siebie miejsca w
wersji, która znana jest wszystkim czytelnikom na całym świecie.
Książka podzielona jest na trzy
części. W pierwszej części Mały Książę
zdradzony przez Różę opuszcza swoją planetę. I niczym w Odysei kosmicznej, rozpoczyna poszukiwania „sensu
życia”, a w istocie rzeczy, poszukuje drogi do domu (o czym jeszcze nie wie). Podróżuje
od planety do planety; z planety lekarza, dociera do planety poety, z planety
poety do planety narcyza oraz do planety wynalazcy. W każdym z tych miejsc
zadaje ich mieszkańcom nieliczoną ilość pytań, tak jak przystało na zaciekawione
wszystkim – dziecko. Ta część jest bardzo poetycka, refleksyjna i najbardziej
przypomina stylem pióro samego de Saint-Exupery'ego.
W
drugiej części chłopiec pokonuje kilkaset lat świetlnych, docierając
do bardzo współczesnego czytelnikom wielkiego miasta na planecie Ziemia. Do miasta,
w którym napotyka wiele barier, ale nie tylko architektonicznych, lecz przede
wszystkim życiowych. A doświadczając wielu negatywnych ludzkich uczuć, po raz
pierwszy od dłuższego czasu zatęskni za Różą. W tej części opowieści prawdziwa ludzka znieczulica ujawnia swoje pełne oblicze, kiedy okazuje się, że chłopiec nie posiada tak
bardzo istotnego do funkcjonowania na planecie Ziemi – numeru ewidencyjnego
oraz pieniędzy, nie rozumiejąc ponadto idei i sensu ich posiadania. Wówczas chłopiec
zdaje sobie sprawę, że jest samotny pośród tłumu, i że nie stanie się „pełnowartościowym”
człowiekiem. Człowiekiem! – dobre sobie…
Mały Książę docierając na Ziemię,
planetę ludzi, dotarł do niej z nadzieją, że znajdzie tutaj ludzi. Tymczasem
dociera na Ziemię, jedynie jako na planetę mieszkańców…, nie znajdując tutaj żadnych ludzi.
W części trzeciej narrator
wspólnie z MoonBardem próbują rozwikłać tajemnicę, jak to się stało, że babcia
narratora stała się posiadaczką rękopisu nieznanych losów Małego Księcia.
Czy jest w ogóle możliwe, że mogła poznać osobiście Antoine’a de
Saint-Exupery!? I czy rękopisy są wiarygodne?
W tej części opowieści Mały Książę powraca
do domu, do swojej Róży, która jak się okazuje również za nim bardzo tęskniła.
A on sam przekonuje się, jak bardzo aktualne staje się powiedzenie… „Wszędzie
dobrze, ale w domu najlepiej”.
Poleca
Anna-Lena z Zatoki
Literackiej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz