Powered By Blogger

Fanpage Anna Lena z Zatoki Literackiej

sobota, 29 sierpnia 2015

KONRAD PAWICKI I JEGO PRIME TIME DLA ZACHODNIOPOMORSKIEJ ZATOKI LITERACKIEJ


Konrad  Pawicki

 „Niech żyję”

foto. Anna-Lena z Zatoki literackiej / Las Arkoński, droga do Wieży Quistorpa / Szczecin


Kiedy pojawia się nazwisko – PAWICKI, precyzując – KONRAD PAWICKI – natychmiast w mojej głowie słyszę ciepły głos prezentera radiowego i  jego charakterystyczne przywitanie:
Dzień dobry!
Nazywam się Konrad Pawicki i przyjechałem do Państwa spod Stargardu, a konkretnie ze Szczecina,
puszczając jednocześnie takim przywitaniem perskie oczko w stronę słuchaczy Radia Stargard 90.3 fm, w którym od ponad roku tworzy popołudniowe pasmo audycji niedzielnych.
Natomiast szerszemu gronu może być on znany jako głos Radia Szczecin, z którym przez kilka lat współpracował, tworząc i współprowadząc tam poranne pasmo radiowe – Studio Bałtyk – którym budził szczecinian i wielu mieszkańców  regionu… 
W tym i mnie…
Do Szczecina przeprowadził się on blisko 25 lat temu, tuż po obronie dyplomu w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej im L. Solskiego we Wrocławiu, otrzymując tutaj angaż w Teatrze Współczesnym na Wałach Chrobrego. Na co dzień zdarzało mu się także grywać i śpiewać w Piwnicy przy Krypcie na Zamku Książąt Pomorskich, szefując nawet temu miejscu przez pewien czas.

RADIO, TEATR I …

W poniższym zestawieniu, w kolejności zupełnie przypadkowej pojawia się: radio, teatr, a także poezja, która okazuje się być ważną sferą jego życia,… bo on wierzy w wiersze cudze oraz własne, tak jak zapewnił czytelników w utworze „Niech żyję”, stanowiącym jednocześnie tytuł polecanego dziś przeze mnie tomiku.

I właśnie tomik ten ma swój prime time, czyli „czas antenowy” dla Zachodniopomorskiej Zatoki Literackiej…

Konrad Pawicki zaczął pisać wiersze jeszcze na studiach, albo jeszcze wcześniej. Jedną z pierwszych osób która je przeczytała – był nie kto inny – jak jego mentor, pedagog i przyjaciel w jednej osobie – Bogusław Kierc. Po ich lekturze powiedział mu jedno: ”pisz dalej”, co też Konrad Pawicki uczynił. Aż doprowadziło to do wydania w 1993 roku nakładem Wydawnictwa Albatros jego debiutu w postaci tomiku erotyków pt.„Kobietojad”, zaś w 2006 roku tomiku „Niech żyję” sygnowanego przez Wydawnictwo 3kropek.
Na temat tomiku „Niech żyję", ten sam Bogusław Kierc wypowiedział się tak: … Mówię z radością: to znakomita, bardzo ważna i potrzebna książka!”

PRIME TIME

Tomik ten to nie tylko forma drukowana, gdyż na całość składa się także płyta dla melomanów, na której zarejestrowano recital Pawickiego w Piwnicy przy Krypcie na Zamku Książąt Pomorskich. Tomik składa się z trzydziestu utworów, pośród których kilka z nich to piosenki, a konkretnie teksty piosenek, zgrabnie poprzeplatanych ze słowami do wyrecytowania, czyli z wierszami. Taka przeplatanka, siłą rzeczy przypomina mi elementy składowe audycji radiowej, gdzie pośród obowiązków antenowych, pośród niemniej ważnych serwisów informacyjnych „wypuszczanych” przez Konrada Pawickiego o każdej pełnej, swój czas antenowy mają także słowa przez niego wypowiadane (zazwyczaj są to luźne, momentami poetyckie i niczym nieskrępowane myśli na określony temat wymieniane z odbiorcami) oraz słowa zagrane i wyśpiewane w szlagierach muzycznych, bo przecież  „piosenka musi posiadać tekst…”

Po prostu nie mogłam się powstrzymać, aby nie porównać kompozycji tego tomiku do pasma antenowego, które biegnie swoim tempem…

Liryki zamieszczone w tomiku pochodzą głównie z lat 90. Nie zwróciłabym uwagi na czas ich powstania, gdyby nie był on tak istotny dla podmiotu lirycznego (czytaj Konrada Pawickiego). A konkretnie rok 1990 czy 1991, w tym właśnie czasie próbował on odnaleźć się w nowym dla siebie miejscu zamieszkania, w nowym miejscu pracy, pośród nowych ludzi. Delektując się przeuroczymi miejscami Szczecina, jak chociażby Lasem Arkońskim, do którego wchodził niczym do Zielonego Królestwa, pozostawiając za sobą właśnie to nowe, jeszcze nie do końca poznane…
A w każdej wolnej chwili zwierzając się z tego wszystkiego, jakże cierpliwym kartkom tomików

 – na jednej z nich napisał:
Już od
jeszcze nie
do

                Tam już
mnie nie ma
A tam jeszcze
mnie nie ma

po gloryfikację własnego szczęścia w tym samym utworze:
                                              
Nareszcie
jestem tu
Wskoczyłem
do siebie
  w biegu…

A dedykując sobie jeden z utworów tego tomiku, upewnił się w przekonaniu:

Twoje  życie jest
wierszem który nieustannie
piszesz dla innych…

Tak więc poeta Pawicki pisze wiersze, a ja polecam je pod postacią tomiku „Niech żyję”.

W tej książce nie brakuje humoru, ale i głębokich refleksji. W większości utworów "ja" lirycznemu przyświeca wiara w siebie samego, ale i w drugiego człowieka, bo …w życiu nie ma nic oprócz życia...

– więc żyjmy – sto lat!


Poleca
Anna-Lena z Zatoki Literackiej







środa, 26 sierpnia 2015

[ZAPOWIEDŹ]
Nieubłaganie wielkimi krokami bliża się koniec sierpnia, koniec wakacji... O tym końcu, odmienianym przez wszystkie przypadki, w najbliższym czasie usłyszymy jeszcze nieraz...
A ja mam dla dla Was przesłanie,
żadnego końca nie będzie Emotikon smile bo każdy koniec zwiastuje przecież nowy początek... Emotikon smile
Na pewno nie będzie końca Zachodniopomorskiej Zatoki Literackiej - polecającej autorów z zachodniopomorskich zakątków...
Już wkrótce zaproponuję Wam tomik poetycki kogoś, kto na co dzień świetnie operuje głosem, mimiką (ogólnie pojętą mową ciała) i jak się okaże, całkiem zgrabnie radzi sobie operując słowem pisanym.
Jesteście ciekawi, o kim tutaj mowa..?
Już wkrótce kurtyna pójdzie w górę, a dla Zachodniopomorskiej Zatoki Literackiej premierę będzie miał tomik poetycki, a który już dziś szczególnie polecam.
Tymczasem zgrabne miejsce dlań oczami wyobraźni widzę na regaliku, który mnie zauroczył, a znajduje się w restauracji Tajemniczy Ogród w Stargardzie.

Poleca Anna-Lena z Zatoki Literackiej


foto. w restauracji Tajemniczy Ogród w Stargardzie / zachodniopomorskie

sobota, 15 sierpnia 2015

DOROTA  SCHRAMMEK „HORYZONTY UCZUĆ”


 ‘ZMIANA TURNUSU – A MOŻE TAK NAD MORZE?’

Za sprawą najnowszej powieści Doroty Schrammek pt. „Horyzonty uczuć”, jeśli tylko zechcesz, ostatnie wakacyjne dni spędzić możesz na turnusie w nadbałtyckim kurorcie Pobierowo w województwie zachodniopomorskim.

Skusisz się..?

Dorota Schrammek od jakiegoś czasu mieszka, tworzy i pisze w Pobierowie – w swoim raju na ziemi, którego nie zamieniłaby na żaden inny, czyniąc go ponadto miejscem „Horyzontów uczuć”. Jednym z największych jej marzeń jest to, aby w tym raju znalazło się miejsce dla nadmorskiej kawiarni literackiej.

Polecana dziś w Zachodniopomorskiej Zatoce Literackiej powieść jest drugą, tuż po „Stojąc pod tęczą” w dorobku pisarki.

Główną bohaterką „Horyzontów uczuć” jest kobieta dojrzała, o rzadko spotykanym imieniu – Matylda, która z niejednego pieca chleb już jadła. W Pobierowie, niczym w swoim porcie macierzystym prowadzi pensjonat, odnajdując przy tym zajęciu – spokój, którego nie zaznała wcześniej. A otrzymując od blisko 1000 rzeszy mieszkańców Pobierowa (licząc stałych jego mieszkańców poza sezonem turystycznym) wielki kredyt zaufania, otrzymała go w postaci powierzenia jej stanowiska sołtyski Pobierowa (wow). 
Matylda dostępując od losu drugiej szansy na życie; bez współuzależnienia, bez hektolitrów wypłakanych dzień w dzień – łez, teraz postanawia przeżyć je najlepiej jak tylko potrafi. A dla wszystkich, którzy spotykają ją na swojej drodze, staje się przynoszącą szczęście czterolistną koniczynką, nie wspominając już o złotej rybce spełniającej życzenia – skoro w nadmorskim klimacie toczy się fabuła.
Na wakacyjnych turnusach spotkać można przeróżnych ludzi, z wielu kierunków świata. I takich będziesz miał przyjemność poznać w pensjonacie u Matyldy. Jedno co łączy tych powieściowych kuracjuszy jest to, że przyjechali na wakacje z nadbagażem w postaci kłopotów oraz tarapatów. Z nadbagażem, który w trakcie tego turnusu koniecznie trzeba pozostawić niepostrzeżenie, najlepiej gdzieś na plaży, na deptaku, w pensjonacie Matyldy i w wielu, wielu innych miejscach w Pobierowie.


NAJWYŻSZY JUŻ CZAS POZNAĆ POZOSTAŁYCH GOŚCI PENSJONATU
Pewien klasyk kilkadziesiąt lat temu o powieści realistycznej powiedział, że jest ona jak zwierciadło przechadzające się po gościńcu. Za radą Stendhala - powieści Doroty Schrammek nie pozostaje nic innego jak to, aby stać się takim zwierciadłem przechadzającym się po pensjonacie Matyldy, kierując od czasu do czasu lustrzaną taflę na kurort, na turystów oraz na miejscowych.

Przechadzając się to tu to tam, jedną z pierwszych bohaterek fabuły, która uchyli przed Tobą drzwi do swojego pokoju jest Iwona, ale nie otworzy ich na oścież, co to, to nie. Niestety Iwona nie wywrze też na Tobie dobrego pierwszego wrażenia. Ale to tylko dlatego, gdyż nie potrzebuje teraz towarzystwa. A poza tym ma poranne mdłości, co wszystko wyjaśnia. A w dalszej zdawkowej rozmowie okaże się, że jest ona krewną Matyldy. I że przejechała tutaj jako pomoc w prowadzeniu pensjonatu. Ale na dobrą sprawę jej przyjazd tu to poniekąd ucieczka przed…, no właśnie przed czymś, przed kimś? Przekonasz się sam sięgając po tę książkę…'

Z tej rozmowy, w tym właśnie momencie wyrwie Ciebie gwar dochodzący zza drzwi biura właścicielki pensjonatu, który wydaje się być intensywniejszy niż zazwyczaj… A to tylko dlatego, że w pensjonacie pojawił się wreszcie ukochany jedynak Matyldy o imieniu Piotr wraz z żoną Dorotą, z  odległego Wrocławia.
– Czy para wygląda na szczęśliwe małżeństwo?
Przekonasz się czytając „Horyzonty uczuć”.

W drzwiach obok biura Matyldy wyczekuje już Ciebie młoda dziewczyna o imieniu Aldona. Z kolei jej otwartość i życzliwość może Ciebie zaskoczyć. Ale proszę nie dziw się jej. Długotrwała chemioterapia sprawiła, że Aldona chwyta teraz każdy dzień nad Bałtykiem. A jest to niesamowita dziewczyna, która ma jedno wielkie marzenie… Aby je odkryć, musisz koniecznie sięgnąć po tę powieść…

Tymczasem ze schodów prowadzących na pierwsze piętro willi zbiega spóźniona już nieco do pracy w hotelu, tuż obok pensjonatu Matyldy – Zoja. Ale spóźniona nie na tyle, aby nie zagadać do Ciebie, choćby przez krótką chwilę… Jak się później dowiesz z wielu plotek, Zoja jest rodowitą szczecinianką, która związana jest z niejakim Kaczorowskim… Nic nie mówi ci to nazwisko? I słusznie, bo jest to, pożal się Boże, szczeciński literat, którego sława już dawno wywietrzała, a on sam nie mogąc się z tym pogodzić, topi smutki, ale w literatkach wypełnionych trunkami jako stały klient w lokalu szczecińskiej bohemy „Przyjacielska”. A na co dzień pasożytując niczym huba na uczuciach Zoi… (podobieństwo do osób i zdarzeń jest przypadkowe).
Zdradzę Tobie tylko tyle, że przyjazd Zoi do Pobierowa wyszedł jej tylko na zdrowie. W końcu z wykształcenia jako farmaceutka w porę potrafiła odnaleźć panaceum na swoje kłopoty związane z Kaczorowskim…

Na piętrze willi mieszka jeszcze jeden turysta, to Ryszard ze Szczecina, z wnuczkiem / nie wnuczkiem Antosiem. Jak na razie jest on najbardziej tajemniczą postacią tej fabuły. A to, jakie też zmartwienia pozostawił na stałym lądzie, wyjaśni się dopiero pod koniec tego turnusu…

W powieściowym Pobierowie znajdziesz mozaikę ciekawych osobowości, którą tworzą autochtoni, m.in. przekomiczna dla turystów, lecz uciążliwa w swoim sposobie bycia dla miejscowych – siedemdziesięcio kilkuletnia Jagusiakowa. A także emerytowany wojskowy – Jan Widacki, z którym każdego dnia czubi się wspomniana Jagusiakowi… Ale jak wiadomo, kto się czubi, ten się lubi…
W powieściowym zwierciadle, ku przestrodze, abyś podczas upału nie zatracił czujności, nie zabrakło szemranych postaci; drobnych złodziei, cwaniaczków, oszustów, którzy w sezonie letnim nad morzem czują się jak w raju, stając się prawdziwym utrapieniem dla właścicieli pensjonatów, miejscowych czy lokalnych włodarz.
Mieszając przy tym całkiem nieźle w fabule tejże powieści…

Jak mówi pewne powiedzenie, nigdy nie zabieraj ze sobą drewna do lasu, a w przypadku „Horyzontów uczuć” – mogłoby brzmieć „ nigdy nie zabieraj morza nad morze…”
Ja przystanę przy swoim i, powiem: „zabierz to morze nad morze, na ostatni turnus tych wakacji”.


Poleca
Anna-Lena z Zatoki Literackiej  



Autor : Dorota Schrammek
Tytuł: Horyzonty uczuć
Premiera: 10 sierpnia 2015 r.

     foto za: http://www.szaragodzina.pl/uploads/images/Horyzonty_uczuc_front_500pix.jpg



    foto za: http://www.szaragodzina.pl/uploads/images/Horyzonty_uczuc_front_500pix.jpg
     modyfikacja: Anna-Lena z Zatoki Literackiej 



niedziela, 9 sierpnia 2015


DO ZOBACZENIA WKRÓTCE :-)

Na horyzoncie mojego urlopu pojawiła się kolejna książka, którą mam nadzieję polecić Wam niedługo. Jak na razie możecie zobaczyć jedynie tylną jej okładkę. Za wiele zdradzić teraz nie mogę, może jedynie tyle, że odpowiedzialną za nią jest kobieta, nie powiem literatka, bo nie lubię tego określenia. oczywiście wywodząca się z województwa zachodniopomorskiego...
Wiem, co też sobie możecie pomyśleć... Kto zostawia książkę w piasku, a później taką zapiaszczoną oddaje do biblioteki?! Oczywiście nie pochwalam tego - "z biblioteczną tak bym nie postąpiła". To akurat jest mój prywatny egzemplarz Emotikon smile
Serdecznie Was pozdrawiam Emotikon smile
Życzę udanych urlopów.
Do miłego już wkrótce 

sobota, 1 sierpnia 2015

   

JUŻ MNIE GŁOWA O NIC NIE BOLI…


I książkowym przewodnikom turystycznym przyszło konkurować o uwagę z internetowymi serwisami, portalami czy blogami turystycznymi. Jakby było tego za mało, przyszło mierzyć się im także z wieloma aplikacjami na urządzenia: smartfony, telefony komórkowe, tablety, notbooki itp. Z aplikacjami, które w swoich założeniach mają przybliżać bogactwo atrakcji turystycznych zarówno turystom, ale i miejscowym.

ALE CZY RZECZYWIŚCIE JEST SIĘ CZEGO OBAWIAĆ?
W końcu wszystkie te portale, blogi oraz aplikacje mają jedynie charakteryzować atrakcje turystyczne. A to zupełnie coś innego od zagłębienia się w książkowy przewodnik czy wsłuchanie się w opowieści przewodnika z krwi i kości. A jeśli taka publikacja powstała pod szyldem autorów, którzy na co dzień są cenionymi przewodnikami miejskimi, to już mnie Głowa o nic nie boli

Przy marinie do Zachodniopomorskiej Zatoki Literackiej od jakiegoś już czasu cumuje jacht o nazwie „DO IT IN”. A na jego pokładzie czeka właśnie na Ciebie książkowy przewodnik turystyczny, który idealnie nadaje się na wciąż jeszcze trwające wakacje. I nie ważne czy jesteś autochtonem z zachodniopomorskiego, czy turystą z innych regionów Polski, czy z zagranicy, dzięki niemu po prostu: „ZRÓB TO W SZCZECINIE”/ „DO IT IN SZCZECIN. Czy tytuł publikacji brzmi dla Ciebie nieco zadziornie, intrygująco, a w końcu przewrotnie? To oznacza, że autorzy oraz wydawca stosując w tytule taki a nie inny zabieg marketingowy, niewątpliwie zaczerpnięty z kultury masowej, uzyskali zamierzony przez siebie efekt, próbując zainteresować przewodnikiem wszystkie generacje wieku. Przy okazji  umacniając się w przekonaniu, że przewodnik książkowy może stać się konkurującą dla techniki. Bo cóż  też Tobie po aplikacji turystycznej, kiedy w trakcie Twojego zwiedzania padnie chociażby bateria w Twoim urządzeniu?! Wówczas przewodnik książkowy będzie jak znalazł, bo przecież on żadnego zasilania nie potrzebuje…

Zanim na dobre pochłonie Ciebie lektura polecanego przewodnika, Twoją uwagę przyciągnie już sama jego okładka, która niczym wizytówka czy kartka pocztowa ze Szczecina łączy w sobie nowe ze starym, ups, źle się wyraziłam, która łączy tradycję ze współczesnością. Na okładce przewodnika znajduje się, myślę że znany już Tobie z różnych okazji widok na oświetlony Szczecin, na Wały Chrobrego, na Muzeum Narodowe, Akademię Morską, Urząd Wojewódzki. Ale widok jakby nieco odmieniony, widziany późnym wieczorem lub nocą, z żabiej perspektywy, spod Trasy Zamkowej, pod którą na pierwszym planie zobaczysz mnóstwo murali, o których w mass mediach zrobiło się ostatnio nieco głośniej, ale to tylko z korzyścią dla nich.
A tak szczerze, pomijając oczywiście te wszystkie chwyty reklamowe, bez których współczesny rynek wydawniczy nie może się obyć, stwierdzam że dawno nie spotkałam się z tak ciekawie opracowanym przewodnikiem turystycznym, i to po Szczecinie – mieście – które wydawałoby się, że z racji bliskości znam jak własną kieszeń. A tutaj nic bardziej mylnego, gdyż lektura przewodnika przyniosła mi wiele niespodzianek, a przede wszystkim wzbogaciła moją wiedzę o tym mieście. Poza miejscami znanymi, przewodnik poprowadził mnie na mało znane ścieżki, do mało znanych zaułków i wielu ciekawych przestrzeni publicznych. Podążając za wskazówkami autorów, spojrzałam na to miasto zupełnie inaczej, czując świeży powiew znad Odry choćby z Łasztowni, na której ostatnio dzieje się coraz więcej dla życia kulturalnego miasta. A zwalniając nieco kroku, dzięki przewodnikowi skupiłam się na detalach, na które na co dzień zazwyczaj nie zwracałam uwagi.

ZRÓB TO Z NIMI!
NO WŁAŚNIE, Z KIM?

Po Szczecinie oprowadzi Ciebie kwartet przewodników, troje zakochanych w Szczecinie dziennikarzy szczecińskiego oddziału Gazety Wyborczej: Anna Łukaszuk, Ewa Podgajana, Adam Zadworny oraz czwarty do brydża  - Przemek Głowa, który jest między innymi zawodowym przewodnikiem miejskim, chciałoby się rzec – z dziada pradziada. I nietuzinkowym odkrywcą niszowych i nietypowych szlaków turystycznych np. śladami błaznów na Zamku Książąt Pomorskich, śladami cegieł w architekturze Szczecina czy śladami życia na Cmentarzu Centralnym. A także miłośnikiem – niestety mało już popularnej dyscypliny sportowej – noszenia książek w plecaku. Ale jak się okazuje to nie wszyscy, razem z tą czwórką po mieście oprowadzą Ciebie znani szczecinianie: artyści, społecznicy, a wśród nich między innymi szczeciński Grek – Mitro Dymitriadis zauroczony w szczecińskiej dzielnicy Golęcino. Z duetem Łoną i Webberem w hiphopowym rytmie prześlesz do znajomych pocztówkę z widokiem na Szczecin. Natomiast na nabrzeża Odry i do Puszczy Bukowej zabierze Ciebie Przemysław Nowaczek – z zamiłowania basista, autor tekstów, wokalista zespołów Vespa, Pomorzanie, Marszałek Pizdudski One Man Band. A zawodowo mój kolega po fachu – bibliotekarz z Książnicy Pomorskiej w Szczecinie. Natomiast w oswajaniu szczecińskiej sztuki pomoże Tobie nie kto inny a  Paweł Kula – fotograf, artysta sztuk wizualnych oraz współzałożyciel Stowarzyszenia „Oswajanie sztuki”.

PLAN WYCIECZKI PO SZCZECINIE DLA CIEBIE JEST NASTĘPUJĄCY:

·       Na początek Patrz i podziwiaj: Jeśli jesteś zmotoryzowany, to właśnie wjeżdżasz do Szczecina Trasą Zamkową. To że niesamowity z niej widok – to już widzisz – ale czy wiesz, jaka ona jest długa(?) Jeśli jedziesz w stronę centrum miasta, to koniecznie zwróć uwagę na Gryfy – mityczne zwierzęta przedstawiane najczęściej z ciałem lwa oraz z głową i skrzydłami orła. Na które, jak się tylko dobrze przypatrzysz, natkniesz się wszędzie, poczynając od starych ulicznych studni, pomp wodnych a na fasadach kamienic kończąc. Jeśli chcesz poczuć się jak w Paryżu, wystarczy że pojedziesz w kierunku trzech najważniejszych rond miasta, bliźniaczych do tych paryskich. Najpierw na pl. Grunwaldzki, kolejno na pl. Odrodzenia, aby móc wjechać na pl. Szarych Szeregów, wprost po najpiękniejsze kwiaty w Szczecinie, które możesz tutaj kupić o każdej porze roku oraz dnia i nocy. Jeśli masz już dość jazdy samochodem, przeżuć się na linię tramwajową #1. Wysiadając na końcowym jej przystanku, dojdziesz na jedną z plaż nad jeziorem Głębokim. Jeśli chcesz poczuć klimat Wenecji, nie musisz szukać daleko. Kilkadziesiąt metrów od Dworca Głównego PKP, przy ulicy odkrywcy – Krzysztofa Kolumba otworzy się przed Tobą stary-nowy świat. Industrialne budynki na nabrzeżu Odry, choć bardzo zaniedbane, kompleksowo tworzą zabytkową szczecińską Wenecję.
·    Idź do teatru np. Współczesnego na Wałach Chrobrego, idź na seans do Pioniera najstarszego działającego kina na świecie, zajrzyj do schronu pod Dworcem Głównym, aby przejść trasą II wojny światowej czy „Zimnej-wojny”. A jeśli nie czujesz jeszcze zmęczenia, koniecznie przejdź śladami ruin jakie pozostały po świetności imperium szczecińskiej rodziny filantropów – Quistorpów. A zgliszcz imperium poszukuj w Parku Kasprowicza oraz w Lasku Arkońskim.
·    Koniecznie wybierz się na zakupy, choćby na obrzeża miasta, na giełdę do Płoni (Szosa Stargardzka 20-22,  czynna w godz. 8:00 - 16:00 w dni powszednie).
·    W zasadzie ja już zgłodniałam, Ty pewnie też, w takim razie bez dwóch zdań musimy spróbować szczecińskich pasztecików, ale nie tych sprzedawanych w galeriach handlowych, lecz tych, które smakiem odpowiadają pierwszym recepturom – a takich możemy jeszcze posmakować w najstarszym działającym Barze Pasztecik pani Bogumiły na al. Wojska Polskiego 46. Paszteciki wytwarzane są tam przy użyciu maszyny sprowadzonej do lokalu pod koniec lat 60. XX wieku. A to ci dopiero smaczek J
·    Szczecin ma także swoje życie nocą, które rozgrywa się w wielu kultowych już kawiarniach, lokalach, pubach. Ale w tym momencie zostawiam już Ciebie, abyś wspólnie z nowo poznanymi znajomymi  mógł poznać moc atrakcji, które celowo mogły zostać pominięte w tym przewodniku, gdyż czekają na odkrycie przez Ciebie… i przez Ciebie…, i przeze mnie również.
      
      TAKI WŁAŚNIE JEST SZCZECIN ZA DNIA I NOCĄ!

  
    Poleca
    Anna-Lena z Zatoki Literackiej


„Zrób to w Szczecinie. alternatywny przewodnik. / Do It In Szczecin”
(okładka miękka)
Autorzy:  Zadworny Adam, Podgajna Ewa, Łukaszuk Anna, Głowa Przemek
Wydawnictwo: Agora
Premiera publikacji odbyła się: 2012-06-15

   foto. Anna-Lena z Zatoki Literackiej